sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 5.

Chcę do jedynego miejsca na Ziemi, gdzie problemy przestaną mieć znaczenie... 


- Olka musisz z tym skończyć - odezwał się Grzesiek 
- Nic nie muszę. - powiedziałam i spojrzałam na niego
- Masz 19 lat , chore serce a ty mi mówisz że nie musisz?! - prawie krzyknął 
- Ale mi takie życie się podoba. Nie mam w sumie po co i  dla kogo żyć.. - powiedziałam po cichu
- Jak to nie? Dla rodziny i przyjaciół.. błagam Olka - jęknął Zengi 
- Rodzina i przyjaciele powiadasz? - zapytałam i zaśmiałam się po chichu a po chwili zaczęłam płakać.
- Co jest? - zapytał zatrzymując się na poboczu 
- Chcesz widzieć? - zapytałam 
- Jasne. 
-Całe życie praktycznie nie istniałam dla rodziców. Oni nadziani ludzie żyjący na wysokim poziomie a ja taka czarna owca. Imprez , zawalanie szkoły. Gdy skończyłam 18 lat oni wystawili moje walizki na dwór i powiedzieli że nie chcą mnie znać. Poleciało we mnie dużo słów które tak cholernie mnie bolały. Przyjaciele się odwrócili a wiesz dlaczego? Bo już nie miałam kasy rodziców. Nie radziłam sobie więc pocieszenia szukałam początkowo w alkoholu a kończyło się na...sam wiesz na czym. - skończyłam swoją historię i czekałam na reakcje Grześka. 
On jednak nic nie powiedział. Przygarnął mnie do siebie i mocno przytulił. 


- Masz dla kogo żyć... dla mnie. Zacznij się leczyć proszę - powiedział i spojrzał na mnie
- Podjęłam już decyzje i nie mam zamiaru jej zmieniać. Nie myśl o przyszłości żyj teraźniejszością. Chcę spędzić jak najlepiej ten czas.. - odpowiedziałam
- Jesteś młoda tyle możesz przeżyć... zastanów się - poprosił
- Zastanawiałam się nad tym wiele razy. Żyje chwilą... też zacznij. Jutro może mnie albo nas już nie być. Ktoś się rodzi ktoś umiera.  - powiedziałam
- Jesteś straszą pesymistką - powiedział
- Jest różnica między pesymistką a realistką. Jestem tą drugą. - powiedziałam. 
On się już nic nie odezwał tylko odpalił silnik i ruszył w miejsce które było tą niespodzianką. Wjechaliśmy na taką jakby polną drogę a po chwili zobaczyliśmy napis. 

" Ranczo Dajana " 

W głowie modliłam się żeby nie było gdzieś obok Przemka Pawlickiego a co gorsza jego dziewczyny. 
- Nie umiem jeździć konno - powiedziałam kiedy Grzesiek zaparkował samochód.
- A myślisz że ja umiem? Jesteśmy tu po to żeby się nauczyć - zaśmiał się
- A kto nas nauczy? - zapytałam a w duszy modliłam się żeby z jego ust nie padło imię Przemek. 
- Piotrek - uśmiechną się Zengi a ja w głębi skakałam jak małe dziecko. 
Podeszliśmy do chłopaka który przygotowywał konia. 
- Siemka - przywitał się z nim Grzesiek 
- Cześć Piotrek - przedstawił mi się młodszy Pawlicki, 
- Ola - powiedziałam i posłałam mu delikatny uśmiech. 
- Idźcie się tam przebrać a ja przygotuje konie - powiedział Piotrek i pokazał palcem na mały domek. 
Razem z Grześkiem  weszliśmy do środka. Każdy z nas wszedł do innego pomieszczenia żeby się przebrać. 
- Hahahaha - zaczęłam się śmiać jak zobaczyłam go w tym stroju. 
- Dzięki - powiedział i pokazał mi język. 
- Nie ma za co -wyszczerzyłam się i wskoczyłam mu na barana.
- Jak zaczniesz się leczyć dłużej będziesz cieszyła się tak jak teraz. - powiedział
- Grzesiek nie zaczynaj - jękłam
- Bla bla gorzej niż z dzieckiem - powiedział niosą mnie na brana
- Do Piotrka murzynie! - zaśmiałam się. 
Zengi doniósł mnie do Piotrka i zaczęła się lekcja. Śmiałam się cały czas. Raz z Grześka a raz sama z siebie. 
- Hahahaha no wejdź w końcu na tego konia - powiedziałam siedząc na swojej klaczy. 
- Spokojnie.. uczę się. - powiedział i po raz kolejny spróbował wejść ,  ale znowu mu ni wyszło. 
- Ty masz nauczyć się jeździć a nie wsiadać. -  powiedziałam na co Grzesiek prychnął i w końcu zasiadł na koniu. 
- Jestem z ciebie dumny - zaśmiał się Piotrek
Usłyszałam silnik samochodu i spojrzałam w stronę wjazdu. Niedaleko samochodu Grześka zaparkowało czarne audi. Po chwili zobaczyłam Przemka idącego z jakąś dziewczyną za rękę , zapewne z Weroniką której wyznawał miłość w radiu - zaśmiałam się w duszy. 
- Cześć wam - przywitał się Przemek a Wiktoria nawet nie odezwała się słowem. 
- Taa , cześć Wiki jak miło Cię widzieć - powiedział sarkastycznie Piotrek. 
- Ciebie też - powiedziała nie odrywając wzroku od swojego telefonu. 
Chłopacy chwili przerwę dlatego zaczepiliśmy konie i szliśmy usiąść się w ławce niedaleko małego stawku. Po drodze zobaczyłam kupkę trawy więc wzięłam ją w ręce i rzuciłam w Grześka. On mi oddał i tak zaczęła się bitwa. Nawet Przemek się przyłączył a Wiki stała i przeglądała coś  telefonie. Podszedł do niej Przemek i wysypał troszkę trawy na jej włosy i zaczęła się wojna. 
- Czy ciebie poowaliło?! - zaczęła wydzierać japę
- Nie krzycz - upomniał ją Piotrek
- le zobacz co on mi zrobił!? - zaczęła chodzić i pokazywać wszystkim swoje włosy. - Jesteś głupi - zatrzymała się przy Przemku. 
- Ty nie umiesz się bawić - powiedział spokojnie. 
- Nie bawię się jak dziecko tylko jak dorosła osoba - powiedziała
- Twój problem - powiedział Przemek 
- Wyluzuj troszkę.. - odezwałam si
- Ty to lepiej się zamknij bo powiesz za dużo i ryj masz obity - powiedziała panienka. 
Gdy to usłyszałam tak zaczęłam się śmiać.. w sumie nie tylko ja bo wszyscy oprócz Wiki , że Grzesiek musiał mnie trzymać. 
- Wiktoria uważaj na słowa - powiedział już ostrzejszym tonem Przemek. 
Spojrzałam n niego a ten posłał mi uśmiech , momentalnie na moich ustach pojawił się również. 
-____________________________________________________________________
Cześć i czołem! :D W wasze ręce leci 5. Miłego weekendu laski. ;*

2 komentarze:

  1. Hey ;) jejku coś czuje ,że nie długo zaczną się zmiany w tym opowiadaniu ;) Hahhahah bosze jaka ta Wiktoria jest zalosna... Ciekawe co bd dalej , nie moge sie doczekac nastepnej czesci ;d Dużo weny czekam na wszytskich Twoich blogach na nowości ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nooo, ciekawie się zaczyna ;)

    OdpowiedzUsuń