środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 7.


* Oczami Przemka * 

Całą noc nie mogłem spać. W głowie miałam tylko to jak czuje się Olka , dlaczego nie ma przy niej rodziny, na co jest chora i dlaczego ja nic o tym nie wiem. Przekręcałem się z boku na bok nie mogąc chodź na chwilkę zamknąć powieki.
- Jedziemy po Olkę? - usłyszałem nad sobą Piotrka
- Tak , tak a która godzina? - zapytałem
- Chwilkę po 9. Grzesiek zaraz przyjedzie - powiedział Piotrek i wyszedł z mojego pokoju.
Szybko ubrałem się i dosłownie zbiegłem na dół gdzie przy stole siedział Piter i Grzesiek.
- Nie naciskaj jej - odezwał się Grzesiek
- Ale co? - zapytałem zdezorientowany
- Jak będzie chciała ci powiedzieć na co jest chora to Ci powie. - odpowiedział
- Rozumiem - uśmiechnąłem się - Mówiłeś że ona nie ma rodziny.. Jak spędzi święta? - zapytałem ciekawy
- Kurwa nie pomyślałem - złapał się za głowę Grzesiek
- Ja ma świetny pomysł - powiedziałem i usiadłem obok nich.
- Genialne! - wydarł się Piotrek
- Bez Wiktorii - zagroził Grzesiek a po chwili zaczął się śmiać.

Droga do szpitala to była prawdziwa udręka. Nie wiem czy Ci ludzie nie mają co robić w dzień wigilii tylko wszyscy nagle muszą jechać na zakupy. Ulice były tak cholernie zakorkowane że do szpitala przyjechaliśmy po 11.
- Dzień Dobry - przywitaliśmy się z lekarzem Olki
- Dobry dobry - odpowiedział nam.
- Możemy ją zabrać? - zapytałem
- Możecie tylko namawiajcie ją do leczenia - pokręcił głową lekarz
- Będziemy namawiać może być pan tego pewien - powiedział Grzesiek.
Lekarz dał nam wypis Olki a nasza trójka wbiła do sali gdzie ona leżała.
- Pukać nie umiecie? - zapytała kiedy zobaczyła nas w sali
- Umiemy - powiedział Piotrek.
- To wyjdźcie ,zapukajcie a jak usłyszycie że macie wejść to wtedy możecie. - zaśmiała się i puściła nam oczko
Tak jak kazała tak też zrobiliśmy tylko gdy zapukaliśmy nie usłyszeliśmy proszę więc sterczeliśmy pod drzwiami 15 minut aż ona wyszła.
- Wredna jesteś - zaśmiał się Piotrek
- Taka moja natura -odgryzła się mu i zaśmiała.
Obserwowałem ją z boku , nie było widać żeby była na coś chora , nie było widać po niej że nie ma nikogo. Idealnie umiała maskować swoje uczucia i problemy.
Wszyscy wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy pod dom Oli.
- Dziękuję i do kiedyś tam - powiedziała wychodząc z samochodu. Stanęła obok swojej klatki a z torebki wyciągnęła fajkę i zaczęła palić. Popatrzeliśmy na siebie a ja momentalnie wyszedłem z samochodu i podszedłem do niej.
- Co jest? - zapytała biorąc kolejnego bucha
- Oddaj - powiedziałem twardo
- Nie ma takiej opcji - powiedziała również stanowczo
- Dla twojego dobra - odezwałem się
- I co już Ci Grzesiek wypaplał na co jestem chora tak?! - prawie krzyknęła
- Nic mi nie powiedział. Mówił że jak chcę się czegoś dowiedzieć to mam zapytać ciebie - powiedziałem i zabrałem jej fajkę po czym zgasiłem.
- Aha - odpowiedziała
- Powiesz mi? Nie naciskam - powiedziałem i czekałem na reakcję Olki
- W skrócie. Rodzice wyrzucili mnie z domu bo nie byłam taka jak oni , przez to zaczęłam palić , jarać pić a teraz wykryto u mnie poważną chorobę serca i tyle - powiedziała i weszła do swojego mieszkania zostawiając mnie na środku chodnika samego.
Wróciłem do samochodu z nastawieniem że muszę jej pomóc za wszelką cenę.

* Oczami Olki * 

Inni o tej godzinie siedzą ze swoimi rodzinami wspominając stare czasy , śmiejąc się i dobrze się bawiąc. A ja? Siedzę przed telewizorek w ręku trzymam piwo a do moich oczu napływa co raz więcej łez. Po domu rozległ się dźwięk dzwonka. Podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam a oczom ukazała się uśmiechnięta buźka Grześka , Piotrka i Przema. 
- Co wy tu?! Jest wigilia. Powinniście być razem z rodziną -  powiedziałam na przywitanie
- No i jesteśmy - powiedzieli i weszli do środka. 
Z siatek zaczęli wyciągać jedzenie , pod choinkę włożyli prezenty  i kazali usiąść do stołu. 
- Jesteście niesamowici - powiedziałam ze łzami w oczach
- Ciesz się , to nie czas na płakanie - powiedział Przemek który siedział obok mnie i chwycił mnie za rękę. A ja? Zacisnęłam ją jeszcze mocnej. 
___________________________________________________________
Macie ode mnie taki mały prezencik. Wiem że krótkie i za bardzo nic się nie dzieje ale jest. 
Chcę wam życzyć zdrowych i pogodnych świąt spędzonych w gronie rodzinnym. Baaardzo bogatego gwiazdora i żeby jedzenie nie poszło w  dup* :D :D :D <3
<3

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 6.

Pierwsza minuta może być ostatnią, dlatego ceń 

jak ostatnią...

- Przemek? Powinieneś stanąć w mojej obronie - oburzyła się Wiktoria
- Kobieto nie mam po co Cię bronić. Za bardzo zwracasz uwagę na wygląd - powiedział
- Nie prawda! - powiedziała i przytuliła się do Przemka.
Popatrzałam na Grześka i oboje zaśmialiśmy się pod nosem. Gdy siedzieliśmy pod altanką zaczęło padać.
- To nicki z jazdy - westchnęłam
- Co? - zapytał ze śmiechem Piotrek - Zaraz przestanie padać i to dopiero będzie jazda - zaśmiał się.
Poczekaliśmy 15 minut a zza deszczowych chmur wyjrzało słońce.
- Idziemy - zarządził Piotrek.
Już bez problemów Grześka ,każdy wsiadł na konia z wyjątkiem Wiktorii. Na początku sobie nie radziłam ale z minuty na minutę było coraz lepiej. Po godzinnej jeździe zeszliśmy z koni i zaprowadziliśmy je do stajni. Gdy z niej wychodziłam Grzesiek wziął na ręce i prowadził w stronę błota.
- Nie rób tego jeśli chcesz żyć - zaśmiałam się
- Groźby są karalne - zaśmiał się
- Grzesiek nieeeee - wydarłam się a ten położył mnie w wielkim błocie.
Usiadł na mnie i umazał całą twarz.
- Raaaatunku! - krzyknęłam
Z pomocą przyszedł mi Piotrek który zwalił ze mnie Grześka. Teraz to ja siedziałam na nim i "malowałam" mu twarz. Spojrzałam na Przemka który stał z Wiktorią. Patrzył na nas jakby też chciał dołączyć ale był przywiązany. A ona? Jak zawsze stała z telefonem w ręce i co chwilkę pokazywała coś Przemkowi który nie był zainteresowany. Wstałam brudna od błota i podeszłam do nich.
- Nie dotykaj mnie - powiedziała Wiktoria
- Nie mam zamiaru - zaśmiałam się
Rękoma które miałam brudne od błota dotknęłam twarzy Przemka i zaśmiałam się.

* Oczami Przemka * 

Tego mi brakowało. Poczuć się jak dziecko , nie patrząc na to czy inni się śmieją czy nie. Z Olką tak się czułem. Kiedy podeszła do mnie i umazała mnie błotem nie mogłem się powstrzymać. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do miejsca gdzie leżeli Grzesiek i Piotrek. Bawiliśmy się jak dzieci śmiejąc się przy tym do łez. Moja dziewczyna tylko stała i obserwowała nas z litością w oczach. Może zabrzmi to strasznie , ale nie obchodziła mnie teraz. Cieszyłam się chwilą.
Po zabawie w błocie byliśmy mega zmęczeni więc razem z Piotrkiem wymyśliliśmy że będziemy spać w domku na ranczu. Wszyscy się zgodzili oprócz Wiktorii która jutro z rana jedzie do Poznania. Pożegnałem się z nią i dołączyłam do reszty która siedziała w jednym z pokoi w domku na ranczu.
Olka siedziała pod kocem i cała się trzęsła chyba źle wpłynęła na nią zabawa w błocie. W pewnym momencie zobaczyłam jak osuwa się na łóżko. Coś mi nie pasowało.
- Olka śpi? - zapytałem Grześka który siedział niedaleko jej
On spojrzał na nią a po chwili na nas.
- Dzwoń na pogotowie - krzyknął
Nie wiedziałem co się dzieje , ale tak jak rozkazał mi Piotrek tak też zrobiłem. Po chwili na nasze ranczo wjechała karetka a Olkę bez gadania zabrali do szpitala. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy za karetką.
- Kurwa ile można czekać - mówił zdenerwowany Grzesiek po dwóch godzinach siedzenia na korytarzu
- Zaraz rozwalę ten szpital - powiedział zmęczony Piotrek
Z sali wyszedł lekarz i spojrzał na nas z byka.
- Rodzina? - zapytał
- Nie , ona nie ma nikogo - odezwał się Grzesiek
Spojrzałem na niego ze zdziwieniem. Jak to nie ma nikogo?
- Wy jesteście dla niej najbliżsi ? - zapytał lekarz ponownie
- Tak - odpowiedziałem bez wahania
- A więc z panią Aleksandrą jest gorzej. Choroba powinna być leczona już od początku jednak ona upiera się że nie chce brać leków.
Jaka choroba? Dlaczego nic nie wiem!? Czy ona umrze?! Niech ktoś mi to wszystko wytłumaczy.
- Wiem że nie chce się leczyć. Nie daje rady jej przekonać. - westchnął Grzesiek
- Niech lepiej pan próbuje bo ona długo tak nie pociągnie a choroba jest do wyleczenia w stu procentach - powiedział lekarz
- A jak długo tu zostanie? - zapytał Piotrek
- Jutro rano będzie można ją odebrać. A teraz niech odpoczywa i wam też się to przyda. Jedźcie do domu i przyjedźcie jutro o 10 - rozkazał nam lekarz.
On poszedł dalej a ja spojrzałem zły na Grześka.
- Dlaczego nie powiedziałeś nam że ona nie m rodziny i że ma jakąś poważną chorobę?! - zapytałem
- Bo może dlatego że ona Cię nie zna , praktycznie dziś pierwszy raz normalnie gadaliście. Jeśli chcesz wiedzieć dokładniej o o chodzi t zapytaj jutro jej bo ja obiecałem że nikomu nic nie powiem - powiedział Grzesiek i ruszył do wyjścia. Spojrzałem na Piotrka który tylko wzruszył ramionami i oboje poszliśmy za Grzesiem.
__________________________________________________________
JAK JUŻ TU JESTEŚ TO ZOSTAW PO SOBIE ŚLAD. :D
Noo mam nadzieje że wam się podoba i nie usnęłyście z nudów czytając to :D Buziaki i do następnego ;>